niedziela, 31 lipca 2011

Bardzo krótka wycieczka w okolice Dynowa

Pewnej wiosennej niedzieli wybraliśmy się na krótką wycieczkę mniej więcej w okolice Dynowa, a nawet nieco dalej na wschód. Dzień zapowiadał się dość upalny. Jak zwykle, miał to być spacer po górkach, lasem i polankami, zakończony wieczornym powrotem do domu.
Najlepsza część tej wycieczki to spacer wąwozem, wzdłuż strumienia. Zdjęć z tego etapu, jak i z całego wypadu, niestety, niewiele.

Przed wyjściem w trasę oglądamy cerkiew w Piątkowej (drewniana cerkiew greckokatolicka pw. św. Dymitra z 1732, restaurowana w 1958-1961) i przycerkiewny cmentarz.











Miejsce naprawdę warte odwiedzenia.











Spacerek wzdłuż wspomnianego strumyka był dość interesującym przeżyciem: praktycznie nie mieliśmy innego wyboru jak tylko iść środkiem samego strumienia, bezgranicznie ufając naszym wysłużonym butom trekingowym. Może zbyt bezgranicznie, bowiem moje nabrały pewną ilość wody (ten wypad odbył się przed ich wyrzuceniem po tym, jak zupełnie przemokły podczas burzy na Magurze).









W pewnym momencie, gdzieś wczesnym popołudniem, jeszcze podczas podejścia, zaczęło grzmieć. Jak to w naszym kraju ostatnio bywa, nie przeszło bokiem, tylko zbliżało się coraz bardziej. Wybierając zdroworozsądkowe podejście, skróciliśmy nieco naszą trasę i powoli zaczęliśmy schodzić z góry do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód. W samą porę zdążyliśmy przed dużymi kroplami wiadomo czego. Godzina 15ta, pora na obiad, jedziemy coś zjeść w okolicznej knajpie. niejeden się pewnie zdziwi, gdzie na tym 'pustkowiu' można zjeść. Ano, jest w okolicy pewna knajpa na rozstaju dróg, można ją nazwać swojskim zajazdem, w której regularnymi gośćmi są m.in. ludzie udający się w Bieszczady. Zależnie od pory dnia, można wstąpić na śniadanie, obiad, a nawet kolację. Podobno czynni są od 5 rano, specjalnie dla kierowców ciężarówek itp. Jedzenie smaczne i syte. W zimie izba ogrzewana jest za pomocą kominka, w lecie można usiąść na zewnątrz. I nawet znajdziecie tam miskę z wodą dla waszego psa! Poważnie, stoi tam psia buda (chyba taka na ozdobę, bo jest pusta), z tabliczką: 'woda dla psa' (woda oczywiście w misce obok). Nazwy tego sympatycznego miejsca, wiadomo, nie zdradzę, podpowiem tylko numer drogi: 884, dalej szukajcie sami!


Ponieważ rozpadało się na dobre, po obiedzie nastąpił powrót do domu. Typowe, przynajmniej tego roku, zakończenie niejednej wycieczki. Nie lubicie taplać się w błocie i moknąć na deszczu? Chcecie mieć zapewnioną dobrą pogodę? Jedźcie na południe Europy!